Na to, czy na obiad wybierzemy upieczoną pierś z kurczaka w sosie śmietanowym czy lekką sałatkę z grzankami może mieć wpływ proces uczenia się, któremu poddawani jesteśmy od pierwszych chwil życia, a także nasze postawy względem jedzenia, spostrzegana kontrola, normy społeczne regulujące nasze wybory. Znamy już dużą rolę kontekstu społecznego oraz aktywności poznawczej jednostki w kwestii wyborów żywieniowych, aby więc zakończyć przechadzkę między modelami starającymi się przybliżyć odpowiedź na pytanie "dlaczego ludzie jedzą to, co jedzą?", musimy zaznajomić się z ostatnim.
Z modelem psychofizjologicznym.

Psychofizjologia odżywiania się uwypukla także znaczenie neuroprzekaźników - tych, które powodują wzrost nasilenia zachowań żywieniowych oraz tych zmniejszających odczuwanie głodu, a także substancji psychoaktywnych, do których należą: nikotyna, alkohol, amfetamina, marihuana i pewne leki (jak na przykład przeciwpsychotyczne czy trójpierścieniowe leki przeciwdepresyjne). Wpływając na chemiczną aktywność mózgu, oddziałują na ośrodki głodu i sytości, a także ilość i rodzaj jedzenia, po które sięgamy. Badanie przeprowadzone rok temu w województwie pomorskim wykazało, iż palacze częściej rezygnują ze śniadań i częściej jedzą kolację (w porównaniu z osobami niepalącymi). Spożywają mniej wody i rzadko jedzą owoce, ich dieta uboga jest w warzywa i błonnik.
Kolejna kwestia, którą podkreśla przedstawiany model, to wygląd, zapach i smak jedzenia. O tym, co wyląduje w naszym żołądku, decydują właściwości zmysłowe pożywienia. Po prostu - zjadamy to, co pachnie kusząco, wygląda smakowicie i nie przestajemy pałaszować, jeśli cieszy nasze kubki smakowe.
Emocje i stres. Również o nich mówi model psychofizjologiczny w swej opowieści o wyborach jedzeniowych. Emocje wpływają na motywację do jedzenia, wybór żywności, tempo jedzenia, jednak związek między nimi jest dość złożony, a wyniki badań niejednoznaczne. Możemy mówić o emocjach pozytywnych oraz o tych, o zabarwieniu negatywnym. Jedne i drugie, podobnie jak stres, mogą powodować zmniejszenie chęci przyjmowania jedzenia, jak również wzrost ilości zjadanego pokarmu. Gdyby nasze rozważania zawęzić jedynie do emocji o znaku ujemnym, to możemy wykazać pewną zależność: negatywne emocje prowadzą do częstszego sięgania po pokarm przez osoby jedzące restrykcyjnie (to znaczy świadomie ograniczające ilość lub rodzaj przyjmowanego jedzenia). Dlaczego? Wyjaśnień jest wiele, a między innymi:
- osłabienie zdolności trzymania się dietetycznego rygoru wynika z tego, że emocje wysuwają się na pierwszy plan - stają się ważniejsze, aniżeli utrzymanie restrykcji pokarmowych.
- negatywne emocje indukują obciążenie poznawcze i to ono bezpośrednio przyczynia się do złamania rygoru diety.
- przekąski, zwłaszcza słodkie i słone, stymulują mózg do wydzielania serotoniny, co chwilowo zwiększa poziom satysfakcji i odwraca uwagę jedzącego od faktycznego źródła problemu - prowadzi to do tworzenia asocjacji między emocją negatywną a sięgnięciem po, często niezdrowe, jedzenie.
Kończąc zabawę z tropieniem odpowiedzi na pytanie zadane w tytule postu, chcę wspomnieć jeszcze o słabościach zaprezentowanego modelu:
- większość badań przeprowadzonych przez eksperymentatorów działających pod szyldem "modelu psychofizjologicznego", przeprowadzała je w laboratoriach, za swe modele przyjmując zwierzęta. A wiadomo - sytuacja laboratoryjna niekoniecznie pokrywa się z realiami życia poza sterylnymi klatkami dla szczurów.
- model pomija społeczne znaczenia jedzenia - zawęża kwestię odżywiania się do odpowiedzi na popędy biologiczne (głód i sytość)
- pomija także zasadniczą rolę wolnej woli człowieka - odczuwając głód, wcale nie musimy mu ulec i sięgnąć po jedzenie
I już, dobrnęliśmy do końca. Tych co przegapili poprzednie wpisy zapraszam do pierwszego z tej serii: o modelu rozwojowym oraz drugiego: o modelu poznawczym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz